niedziela, 5 października 2014

Aktualizacja wrzesień

Czas na włosową aktualizację. Wrzesień nie był łatwy, bo aż dwa tygodnie byłam w podróży, w czasie której bardzo trudno było mi na włosy poświęcić dużo czasu. 

Tak tak, zmierzch włosowej pielęgnacji.

We wrześniu na pewno nie udało mi się regularne nakładanie oleju, głównie z powodu wakacji. Praktycznie codziennie byłam gdzieś indziej i siłą rzeczy musiałam ograniczyć swoje rytuały pielęgnacyjne do minimum.

W czasie wakacji stosowałam:
szampon: postanowiłam kupić ekstra butelkę na podróż i padło na szampon Lavera basis mild Sensitive. Wegański bardzo delikatny szampon na bazie Sodium Coco-Sulfate i  Betaine. Cóż, wierzyłam w jakieś cudotwórcze właściwości aloesu w tym szamponie, ale okazał się po prostu zwykłym szamponem w dodatku strasznie mało wydajnym. 15 dni w podróży i już 13 dnia nie miałam czym myć włosów. Nie polecam. Okazjonalnie stosowałam podróżne opakowanie batisste.

odżywka: Nivea Long Repair (denko, zużyłam resztę), a następnie małe opakowanie podróżne mojej zwykłej odżywki znalezionej w tkmaxx Theorie.

maski: brak - dopiero po powrocie zaczęłam nakładać maskę k-pax z joico.

oleje: tutaj już prawie kończę Subtil Elixir  , aczkolwiek w czasie wakacji nie stosowałam oleji.
Zabezpieczam końce jak zwykle olejem kerastase (zielony).

wcierki: sumiennie wcierałam kaminomoto opisywane w poprzednim poście, nawet jeśli nie myłam danego dnia włosów. Rano i wieczorem. W podróż przelałam w mniejsze opakowanie z pipetką.

suplementy: wykończyłam opakowanie Solgar Włosy Skóra Paznokcie i nie planuję kolejnego opakowania. O ile kiedyś Solgar okazał się być strzałem w dziesiątkę i zminimalizował wypadające włosy do jednego dziennie, tym razem jakos nie zaobserwowałam widocznych rezultatów. Włosy wypadają w takim samym stopniu jak zwykle i rezultaty widzę raczej dzięki wcierkom.

grzechy: słońce i suszarka....

Po takich widokach jakos nie myślałam za dużo o włosach ;-)


Rezultaty?
Włosy nie są po wakacjach bardziej zniszczone niż zwykle, raczej bez zmian. Są nieco jaśniejsze, na głowie pojawia się już bardziej wyraźny odrost w kolorze popielatego blondu, który na razie chciałabym nieco zapuścić. Włosy przy nasadzie są zdecydowanie gładsze i zdrowsze. Od połowy a zwłaszcza z wierzchu wciąż "odstają", trudno je wygładzić, widać efekty rozjaśniania. Wypadają jak zwykle (czyli nieszczególnie dużo).


Zapuszczamy:

Metoda mierzenia opisana tutaj.
Od czubka głowy: 43 cm (wczesniej 40)
Od czoła: 58 cm (wczesniej 56)
Moja poprzednia metoda (nie oddaje długości włosów ale pozwala sprawdzić przyrost, mierzę od zapamiętanego miejsca): 31 cm (poprzednio 29,6 cm)


W tym miesiącu włosy urosły około 1,5 cm.  (A moze nawet i dwa, trudno stwierdzić).

Nie jest to chyba zły wynik. Zwykle rosną około 1 centrymentra na miesiąc. Cieszę się, bo przecież przez  pół miesiąca nie robiłam z nimi nic specjalnego. Przypuszczam, że to działanie wcierki kaminomoto (tej dziwnej wersji z ebaya, w szufladzie czeka na swoją kolej już regularna wersja kaminomoto, która na moich włosach sprawdzała się genialnie).

Postanowienia na ten miesiąc:

  • Koniecznie częstrze olejowanie włosów i masowanie skóry głowy!
  • Podjęcie próby nie mycia włosów codziennie. W czasie podróży zauważyłam, że sporadyczne mycie włosów co dwa dni wcale im nie zaszkodziło. Choć u nasady wyglądały nie szczególnie, to suche końce miały się zdecydowanie lepiej.
  • Nowa wcierka :)! 

Pomocnika do robienia zdjęć brak. Fale z powodu związania w koczek.

A tutaj dla porównania pod koniec sierpnia: